18 października 2015

00. Miasto początku i końca

Nienawidziła bajek. 
Nie było w nich nic, prócz kłamstw. 
Za każdym razem pojawiały się wróżki czy książę na białym koniu, którzy zabierali cię gdzieś daleko stąd.
Z dala od tego okrutnego świata.
Za każdym razem wszystkim udawało się przeżyć, nikt nie umierał.
Za każdym razem następowało dobre zakończenie.
Miłość i przyjaźń to kłamstwo. Abstrakcyjny stek bzdur, ubrany jedynie w piękne słowa.
Ten świat był kłamstwem. 
To życie było kłamstwem.
Tego dnia naiwni ludzie również wierzyli w te bajki. 

Rok 1500. Wyspa Polestar, miasto Loguetown, East Blue.
Miejsce określane "Miastem początku i końca".
Miejsce, w którym narodziła się legenda tej ery, Złoty Roger.
Miejsce, w którym został również stracony.
Tak kończą ludzie wierzący w bajki.
O niesamowitych przygodach, niewyobrażalnych skarbach i bogactwach. Ludzie wierzący  w miłość i przyjaźń. Człowiek posiadający kiedyś "wierną" i "lojalną" załogę, okrzyknięty przez świat Królem Piratów, człowiek będący najbardziej wolny ze wszystkich klęczy teraz na platformie egzekucyjnej całkiem sam. W towarzystwie jedynie dwóch egzekutorów, mających już lada moment wbić zimne ostrza włóczni wprost w jego przepełnione niegdyś wolnością serce.
      Była jedną z wielu mających okazję oglądać to wydarzenie. Stojąc wśród obecnie milczącego tłumu, którego oczy skupiały się tylko w tym jednym punkcie, rozmyślała co mógł w tej chwili czuć ten człowiek. Rozczarowanie? Strach? Rozpacz? Cudowna, pełna przygód bańka mydlana pękła, ukazując okrutną, acz prawdziwą rzeczywistość. Bez wróżek. Bez księcia na białym koniu. Bez kogokolwiek, kto mógłby cię uratować. Tak właśnie kończą tacy głupcy.
      Jednak jeden szczegół wciąż nie dawał jej spokoju. Uśmiech. Ten mężczyzna się uśmiechał. Przez cały ten czas. Chciał ukryć strach? Pokazać swoją odwagę do samego końca? Nie. To nie wyglądało na żadną z tych rzeczy. Więc dlaczego? Ten zwykły gest, kompletnie niepasujący do zaistniałej sytuacji przyprawiał ją o irytację. Zacisnęła dłonie w pięści, powstrzymując się od krzyknięcia na całe gardło pytania o powód tego uśmiechu.
 - Gdzie ukryłeś swój skarb?!
Gdzieś z samego końca tłumu przedarło się to pytanie, pobudzając milczący do tej pory tłum do działania. Już po chwili przytakiwanie i echo tego krótkiego zdania można było usłyszeć w każdym zakątku placu. Skarb. Ludzie nawet w takich sytuacjach wierzą w bajki. Żałosne.
      Kajdany Rogera zadźwięczały lekko, a uśmiech na jego ustach poszerzył się, ukazując rząd kompletnych, białych zębów. Jego głowa uniosła się lekko do góry, a w ciemnych jak noc źrenicach rozbłysnął jasny płomień. Płomień, który za chwilę miał całkowicie zgasnąć.
 - Hej! Cicho tam! - krzyknął jeden z egzekutorów, co tylko pokazywało jak niewygodne było to pytanie.
Jego głos nie był jednak w stanie uciszyć tego ogromu.
 - Powiedz nam, Królu Piratów! Gdzie go ukryłeś?! Gdzie ukryłeś One Piece?!
Zdanie rozniosło się echem po okolicy i w jednej chwili zrobiło się cicho. Tak, jakby nikogo tutaj nie było. Wszyscy oczekiwali. Oczekiwali na odpowiedź, która miała być dla nich kierunkowskazem przez najbliższe, długie lata.
      Ramiona mężczyzny zaczęły lekko drżeć. Śmiał się. Ten drań się śmiał. Czy on naprawdę zdawał sobie sprawę, w jakiej sytuacji się znajduje?
      Król Piratów zaśmiał się głośno, przyprawiając w osłupienie zarówno ludzi obecnych na placu, jak i egzekutorów.
Poczuła jak zimny pot spływa po jej plecach. Zapewne nie tylko ona.
 - Mój skarb? - spytał wciąż lekko rozbawionym tonem. Co szokujące - całkowicie spokojnym.
 - Wystarczy! - Mężczyźni odziani w zielone mundury wyczuli niebezpieczeństwo, jakie może wyniknąć z jego słów, ścisnęli więc mocno włócznie, przygotowując się do zadania śmiertelnego ciosu.
 - Jeśli chcecie, weźcie go sobie - ciągnął dalej Roger - Szukajcie go!
Jasne słońce odbiło swoje promienie w uniesionych do góry ostrzach.
 - Wszystko pozostawiłem w tym jednym miejscu!
W tym momencie ostrza przebiły jego ciało. Wszyscy zdali sobie z tego sprawę, nawet jeśli odwrócili wzrok. Śmiertelnie panująca cisza przerodziła się po chwili w krzyk i zgiełk na ogromną skalę. Ludzie radowali się, obejmując wzajemnie ramionami i unosząc je w stronę nieba, jakby byli w trakcie zabawy w dobrej tawernie. Zdezorientowani egzekutorzy patrzyli raz w stronę szalejącego tłumu, raz na przebite ciało Króla Piratów, u którego uśmiech wciąż gościł na ustach. Tak, jakby cieszył się razem z innymi.
      W całym tym zgiełku zdołała wyłapać parę płaczących osób. Prawdopodobnie bliżej znających Rogera.
Teraz tylko pozostał wam płacz, co? - przemknęło jej ironicznie przez myśl.
Ponownie spojrzała w stronę nieżyjącej już legendy. Uśmiech jakby zamarł na jego ustach. Nie potrafiła tego pojąć. Dlaczego się uśmiechał? Czy to właśnie znaczyło być "D" ?
      Odwróciła się na pięcie, a czarny płaszcz zaszeleścił na wzmagającym się wietrze. Ciemne chmury zakryły jasne słońce, by po chwili udekorować wszystko kroplami spadającego coraz gęściej deszczu. Czyżby pogoda również opłakiwała utratę tej osoby? Czy naprawdę był taki wyjątkowy? Uśmiechnęła się lekko, opuszczając wciąż szalejący tłum. Chyba nigdy nie pozna odpowiedzi na to pytanie. Jednak uśmiechnięta twarz umierającego Gol D. Rogera jeszcze przez długie lata miała odświeżać się w jej głowie.
      Era Rogera dobiegła końca. Tego dnia rozpoczęła się jednak kolejna. Wielka Era Piratów. Era, która miała nigdy nie nadejść. Nie wszystko poszło po myśli Światowego Rządu. Ten jeden mężczyzna jeszcze w ostatnich chwilach życia był w stanie zagrać im na nosie. Obiecany spokój nie nadszedł. I prawdopodobnie nie nadejdzie szybko. Zapatrzeni w chęć posiadania niewyobrażalnego skarbu przekreślili te nadzieje. Wierzący w tą bajkę ludzie ruszyli w świat, nie wyciągając z tej egzekucji żadnej nauki. Otoczyła ich wielka, bajkowa bańka. Prędzej czy później spotka ich ten sam los.
Rzeczywistość to nie bajka. Tak myślała od zawsze.
Nie ma tu ludzi, którym można zaufać.
Tu mogła liczyć tylko na siebie.
W tym świecie nie było dla niej miejsca.
Nie było.

~~~~~~~~~~~~~~~~

No to zaczęliśmy! Na początek krótki prolog. Bo jak inaczej miałby zacząć się fanfik z serii "One Piece" jak nie od egzekucji Króla Piratów? Nie chciałam dodawać do niego nic więcej, dlatego nie należy do najdłuższych, ma służyć po prostu jako wprowadzenie i zachęcenie do dalszego czytania. Rozdział 1 jest dłuższy, ale prawdziwie długie rozdziały zaczną się od 2, kiedy to już akcja w miarę nabierze tempa.

EDIT: Rozdział 1 pojawi się gdy skończę pisać rozdział 2, który już w sporym stopniu jest napisany (ciężko jest mi określić to w postaci procentowej), liczę więc na Waszą cierpliwość. 
Do następnego!

3 komentarze:

  1. Fajny ten prolog. Chociaż nie oglądałam One Piece i nie mam zamiaru ;P to Twój prolog bardzo mi się podoba. Bardzo dokładnie opisałaś wszystko i nadałaś temu odpowiedni charakter. I te podsumowanie egzekucji wraz z tym co ludzie zaczęli robić. No naprawdę, nie wiem jak Ci to napisać... Jestem pod wrażeniem, życzę weny ;) I pytanko, co ile masz zamiar wstawiać rozdziały? Co dwa tygodnie czy w wolnej chwili?

    OdpowiedzUsuń
  2. No i prolog już za mną :) Egzekucja Rogera była już tyle razy wałkowana, a mimo wszystko za każdym razem robi wrażenie. Bardzo podobają mi się opisy i cieszę się, bo wychodzi na to, że będzie ich tutaj dużo. To mi odpowiada i zachęca do dalszego czytania.

    No i mam postać na którą w Twoim wykonaniu czekałam. Póki co nie wzbudza we mnie sympatii ani niczego czym by mnie zainteresowała. Może to dlatego, że inaczej sobie to troszeczkę wyobrażałam, w końcu to matka Luffy'ego. Tego uroczego idioty. Dlatego to jej podejście tak troszkę mnie zbiło, ale nie odepchnęło na tyle, żeby nie sięgnąć po następny rozdział, bo i w nim jest bardzo ciekawe drugie dno. Póki co zostawię matkę Lu, bo tutaj jednak przydałoby się bliżej poznać postać. Jestem ciekawa jakie imię jej zszykowałaś. Ale na to sobie cierpliwie poczekam.

    No i właśnie to drugie dno o którym wspomniałam. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, a w sumie to powinno być oczywiste. Wszyscy tak łatwo uwierzyli w słowa Rogera, a przecież mogła to być jedna wielka ściema. Ta bajka o skarbie mogłaby się nigdy nie spełnić i dla rzeszy na pewno się nie spełni. Ciekawe jest to jak ludzie potrafią z łatwością wierzyć w takie rzeczy. Jednak z drugiej strony jest to niesamowite. W końcu właśnie ta bajka posyła nas w odmęty historii Ody. Niesamowity kontrast nam się tu wytworzył. Bardzo to ładnie przedstawiłaś. Podoba mi się.

    Jestem ciekawa fabuły i jak to wszystko pociągniesz. Trzymam kciuki za kolejne rozdziały i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zachwycona. Wszystkim.
    Szablonem, Twoim stylem pisania, oryginalnym pomysłem. Egzekucja Rogera za każdym razem robi ogromne wrażenie - przecież od tego to wszystko się zaczęło. Główna bohaterka, która obserwuje tą sytuację, wydaje się być nastawiona pesymistycznie do ludzi, którzy wierzą w marzenia. Być może zmusiło ją do tego życie.
    Czekam z niecierpliwością i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.