Rok 1502, Ariana Island, Grand Line
Wzburzone fale oceanu uderzały o stromy klif. Odgłos uderzających o wypolerowaną posadzkę kobiecych obcasów roznosił się równomiernie po ogarniętym w mroku korytarzu arystokratycznej rezydencji. Oślepiające, jasne światło błyskawicy oświetliło postać przechodzącą obok wysokiego okna. Sięgnęła po srebrny pistolet przymocowany do pasa jej czarnych pończoch. Po korytarzu rozszedł się dźwięk przeładowania broni.
- K-Ktokolwiek...! - krzyczała w myślach młoda dziewczyna, skręcając w kolejny zaułek labiryntu korytarzy - Pomocy!
Podwinęła wyżej spód żółtej sukni, czując że ta plącze się pod jej drżącymi nogami. Otworzyła drzwi najbardziej oddalonego w rezydencji pokoju, upadając po chwili na kolana. Strach sparaliżował ją całą. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nikt jej już nie pomoże. Wszyscy... są martwi. Jej rodzice i brat. Zakryła usta dłońmi, starając się stłumić w sobie szloch. Odgłos kobiecych kroków zbliżał się do pokoju. Dziewczyna doczołgała się do kąta, by po chwili zwinąć się z kłębek. Przerażało ją to, że morderczyni jej rodziny w ogóle się nie śpieszyła. Chciała wzbudzać w swoich ofiarach jeszcze większe i dłuższe przerażenie, czy tak naprawdę czerpała z tego przyjemność?
- Odejdź! - krzyknęła odruchowo, dostrzegając postać odzianą w sięgający ziemi, czarny płaszcz. - Dlaczego? Dlaczego zabiłaś moich rodziców?! Przecież nic ci nie zrobiliśmy!
Tajemnicza kobieta milczała przez chwilę.
- Zawiniliście już samym waszym istnieniem - powiedziała lodowatym tonem, zmierzając w stronę przerażonej dziewczyny. Zatrzymała się parę metrów od niej, przykładając do jej czoła lufę pistoletu. - Nikt nie powinien rządzić innymi ludźmi, samemu będąc człowiekiem.
Głośny wystrzał pistoletu przeszył martwą ciszę domu, zalewając go czerwienią.
*
Odór zatęchłej wilgoci roznosił się po małej, zaniedbanej chatce. Krople deszczu przeciekały przez nieszczelny dach, tworząc na brudnej posadzce sporej wielkości kałuże. Siedzący przy stole mężczyzna podrapał się po nieogolonej twarzy, ziewając przeciągle. Odchylił głowę do tyłu, a jego zaniedbane, kasztanowe włosy odsłoniły jego zapijaczoną twarz.
- Hej, gówniaro. Zrobiłabyś coś z tym dachem. I przy okazji coś do żarcia - wybełkotał, sięgając po stojącą na stole butelkę - Nie mam zamiaru utrzymywać cię za darmo.
Do pomieszczenia weszła drobna dziewczynka, ubrana w podartą, długą tunikę do kolan. Jej bose stopy pokryte były licznymi ranami i zadrapaniami, a długie hebanowe włosy opadały w nieładzie na jej bladą twarz. Postawiła dziurawe wiadro pod uszkodzonym sufitem, odwracając się po dłuższej chwili w stronę mężczyzny.
- Nie będzie nic do jedzenia. Tak samo jak wczoraj i przedwczoraj. Gdybyś nie przepijał i nie wydawał tych marnych paru groszy na tutejsze prostytutki, pewnie coś by się znalazło - powiedziała beznamiętnym tonem, kierując się w stronę pomieszczenia służącego za sypialnię.
Mężczyzna wyprostował się ociężale, marszcząc brwi.
- Śmiesz pyskować własnemu ojcu?! Chyba dawno porządnie nie dostałaś! - Z wielkim trudem podniósł się z siedzenia, zataczając parę razy zanim chwycił dziewczynkę za ramię i mocnym szarpnięciem odwrócił w swoją stronę. Bez chwili wahania uderzył ją w twarz z taką siłą, że upadła na podłogę.
Nie zapłakała jednak. Nie wydała z siebie również żadnego jęku bólu, co tylko bardziej go zirytowało. Chwycił bat wiszący na obdartej ścianie, ściskając go mocno w dłoni.
- Jesteś taką samą dziwką jak twoja matka! - krzyknął, unosząc go do góry - Po co w ogóle się urodziłaś?!
Drgnęła gwałtownie, otwierając powieki. Zaspanym wzrokiem rozejrzała się po skromnie urządzonym barze, opierając po chwili brodę na łokciu.
- Sen? - wymamrotała - Chociaż raz mogłoby mi się śnić coś bardziej optymistycznego...
Barman stojący za ladą przyjrzał się jej uważnie, zajmując się tym samym wycieraniem kolejnej szklanki.
- Ciężki dzień?
Spojrzała na niego spod czarnego kaptura, uśmiechając się cynicznie. Wyciągnęła z kieszeni pomiętą paczkę papierosów, odpalając po chwili jednego.
- Można tak powiedzieć.
- Co cię sprowadza w nasze strony? Raczej nie jesteś tu miejscowa - zapytał, odkładając czystą szklankę na przeznaczone dla niej miejsce.
Milczała dłuższą chwilę, przez co można było wywnioskować, że nie spodobało jej się to pytanie. Strąciła delikatnie palcem spaloną część papierosa, wypuszczając dym z ust.
- Zawsze jesteś taki ciekawski?
Barman spuścił zakłopotany wzrok, chrząkając po chwili.
- P-Przepra...
- Jestem tu tylko przejazdem - powiedziała, przerywając mu tym samym. - Szukam pewnej osoby. Macie może dzisiejszą gazetę?
Skinął tylko głową, wyciągając spod lady stos złączonych ze sobą kartek, wciąż pachnących świeżym drukiem.
- Dzięki - rzuciła od niechcenia, zabierając się za lustrowanie pierwszej strony.
Po chwili jej usta wykrzywiły się w pełen satysfakcji i zadowolenia uśmiech. Zainteresowany barman spojrzał ukradkiem na czytany przez nią artykuł, przez co przerwał wykonywaną przez siebie czynność.
- Znowu ona, co? - mruknął z nutą kpiny, przyglądając się z każdej strony wypolerowanej przez siebie szklance - Gazety coraz częściej o niej piszą. Może nie dostałaby takiego rozgłosu, gdyby nie fakt, że jest kobietą. Bez urazy - powiedział, dostrzegając jak twarz czytającej szarzeje - Miejsce kobiety jest w domu, przy mężczyźnie. Powinna wykonywać swoje obowiązki i rodzić dzieci. Nie bawić się w kryminalistę, na dodatek zadzierającego ze Światowym Rządem - Mężczyzna wyraźnie wczuł się w temat, co tylko bardziej zirytowało kobietę - Słyszałaś, żeby kiedykolwiek jakaś kobieta znajdowała się wśród tego przestępczego, męskiego kręgu? No może za wyjątkiem Charlotte Linlin... - Tu zniżył ton głosu, jakby w obawie, że ktoś go usłyszy, mimo że w pomieszczeniu nie było nikogo innego oprócz ich dwójki - Przepraszam, za bardzo się rozgadałem.
- I masz szczęście, że skończyłeś - powiedziała w myślach, ściągając dłoń z pistoletu znajdującego się pod jej płaszczem - Czy to źle, że próbuje wymierzyć sprawiedliwość?
- Sprawiedliwość? - Mężczyzna uniósł brew, nie kryjąc zaskoczenia - Od tego właśnie jest Marynarka i Rząd. Era piratów niedługo się skończy i wreszcie zapanuje spokój. To tylko kwestia czasu, wszyscy uważają, że to Edward Newgate znajduje się najbliżej skarbu pozostawionego przez Rogera. O ile w ogóle taki skarb istnieje.
- One Piece, hm? - Ugasiła papierosa w popielniczce, wyłapując wzrokiem ostatnie cząstki tlącego się dymu - To mnie nie obchodzi. Rząd natomiast to banda zgrzybiałych staruchów, którzy nie znają definicji słowa "sprawiedliwość". Myślę, że ta osoba zrobi z tym należyty porządek.
Barman zaśmiał się mimowolnie, odbierając to jak dobry żart opowiedziany przy piwie. Zabrał stojącą obok kobiety popielniczkę, odwracając się po chwili do niej plecami, z zamiarem oczyszczenia przedmiotu.
- Mówisz tak, jakbyś dobrze ją znała - powiedział.
Szeroki uśmiech ponownie zagościł na jej twarzy.
- Możliwe, że jest bliżej niż myślisz.
Zimny dreszcz przeszedł po jego plecach, co spowodowało, że zdrętwiał na chwilę. Zaśmiał się nerwowo, drapiąc w tył łysiejącej głowy.
- Nie powiem, przestra-... - Odwrócił się w stronę kobiety, lecz ku jego głębokiemu zaskoczeniu zobaczył tylko puste miejsce i parę złotych monet leżących na wypolerowanym blacie baru. Drzwi barowe poruszały się lekko. Mężczyzna przełknął ślinę, lecz po chwili pokręcił z uśmiechem głową - Nie, to niemożliwe.
Jego wzrok spoczął jeszcze na chwilę na tytule pierwszego, gazetowego artykułu.
Czarna Dama zbiera krwawe żniwo
*
- Za dużo gadam. Zdecydowanie za dużo - Odziana w czarny płaszcz do ziemi kobieta skarciła się pod nosem - Od kiedy urządzam sobie takie pogaduszki?
Poprawiła nasunięty na twarz szeroki, czarny kaptur, upewniając się tym samym, że nikt nie zobaczy jej twarzy. Nie miała ochoty na żaden incydent z jej udziałem. Przynajmniej w tym momencie. Rozejrzała się uważnie po miejscu, w którym obecnie się znajdowała. Miasto będące na skraju nędzy pełne było prostytutek i typów spod ciemnej gwiazdy. Obdrapane, zniszczone i brudne budynki zdawały się wyglądać tak samo, przez co kobieta zastanawiała się, jakim cudem mieszkańcy rozpoznają swoje domy. Roślinność ograniczała się jedynie do kilku wysokich, wytrzymałych drzew, z powodu wciąż panującej suszy nic innego nie miało tu szansy na przetrwanie. Rzuciła wzrokiem na niechlujnie wyglądające dzieci, które rysowały coś patykiem po ziemi, po czym skręciła w jedną z ciemnych uliczek.
- Idealne miejsce do robienia interesów - przemknęło jej przez myśl - Że Rząd upadł tak nisko.
- To za mało! - Zatrzymała się gwałtownie, słysząc krzyki dobiegające zza jednego z budynków - Miałaś zarobić więcej!
Podeszła do skraju budynku, po czym wychyliła się nieznacznie, nie chcąc zostać zauważoną.
- P-Przepraszam, obiecuje że następnym razem zarobię więcej... - powiedziała pośpiesznie podnosząca się do siadu brunetka, ocierając płynącą z nosa krew - Błagam, niech się na mnie nie złości! - Spojrzała na dwóch stojących nad nią mężczyzn niczym zlęknione zwierzę.
- Myślisz, że lubi tego typu wymówki?! - krzyknął łysy mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych, podnosząc rękę z zamiarem uderzenia kobiety. Stojący obok niego kompan powstrzymał go jednak.
- Wystarczy. Jeśli ją pobijemy, nikt nie będzie jej chciał - powiedział z niezadowoleniem, po czym splunął obok brunetki - Masz tydzień. Jeśli nie zarobisz więcej, Barry przyjdzie tu osobiście.
- Barry? - Bordowe źrenice obserwującej ich kobiety rozszerzyły się lekko - Więc zajmuje się również takim biznesem?
- O-Oczywiście, nie zawiodę go - wyjąkała, poprawiając ramiączko, które zsunęło się z jej ramienia.
- Mam taką nadzieje - mruknął jeden z mężczyzn, po czym spojrzał na towarzysza - Idziemy. Nie mam ochoty stać tutaj ani chwili dłużej.
Rzucili na nią ostatnie, pogardliwe spojrzenie, po czym ruszyli w swoją stronę.
- Heh - Opierająca się o mur kobieta zaśmiała się pod nosem - Wreszcie mi się poszczęściło.
Wyciągnęła spod płaszcza parę czarnych, skórzanych rękawiczek, wciąż szeroko uśmiechając się pod nosem.
- Czas zabrać się do pracy - powiedziała, po czym wsuwając je na swoje jasne dłonie, ruszyła śladem mężczyzn.
Wciąż siedząca na ziemi prostytutka nawet nie zwróciła na nią uwagi.
*
- Grzecznie spytam raz jeszcze - gdzie jest Barry? - Kobieta chwyciła półprzytomnego mężczyznę za zakrwawioną koszulę, lekko podnosząc go do góry.
Jej cierpliwość powoli się kończyła, już i tak straciła tutaj zbyt dużo cennego czasu. Rzuciła beznamiętne spojrzenie w stronę leżącego parę metrów dalej drugiego mężczyzny, który leżąc twarzą do ziemi nawet nie drgnął.
- Hej, mam nadzieje, że go nie zabiłam - mruknęła, siadając na stojącej pod ceglastym murem drewnianej skrzyni - Jesteście moim cennym źródłem informacji. To jak? Będziesz grzecznym chłopcem i podzielisz się informacjami z koleżanką?
Krótko ścięty brunet kaszlnął, a z jego ust popłynął strumyk krwi. Ledwo dostrzegał zarys kobiety przez podbite oko, inne części jego ciała również nie znajdowały się w najlepszej kondycji.
- N-Nic ci nie powiem... - wyrzęził, uśmiechając się z trudem.
Szeroki uśmiech zagościł na jej ustach, co tylko zaskoczyło mężczyznę. Spodziewał się innej reakcji.
- Więc tak chcesz rozmawiać... - Puściła go, przez co boleśnie wylądował na twardym gruncie. Nim zdążył w jakiś sposób zareagować, nieznajoma wyciągnęła spod płaszcza srebrnego flintlocka i bez chwili zawahania przestrzeliła mu kolano.
Głośny krzyk bólu rozniósł się po spowitych w półcieniu uliczkach. Brunet chwycił się za krwawiące kolano, drżąc i zwijając się w bólu. Spojrzał z przerażaniem na kobietę, która podeszła do niego i uklęknęła na jedno kolano. Chwyciła go za włosy, po czym uniosła jego głowę tak, by móc widzieć dokładnie całą jego twarz.
- Słuchaj - Ton jej głosu w jednej chwili stał się lodowaty - Nie mam czasu na zabawę z tobą, do jasnej cholery. Jeśli w ciągu pięciu sekund nie powiesz mi, gdzie przebywa Barry, to dorobię ci dodatkową dziurkę - Tu przyłożyła ciepłą lufę pistoletu do jego czoła.
- C-Czekaj...! - Przerażenie wymalowało się na twarzy mężczyzny, gdy nieznajoma zaczęła odliczanie. Z chwilą, gdy doszła już do liczby cztery, zacisnął powieki i przeklinając, krzyknął głośno - Cholera! Thorpe Bank! Barry płynie na wyspę Thorpe Bank!
- W jakim celu?
Przeklął pod nosem po raz kolejny, zaciskając mocniej załzawione oczy.
- Przekazać broń dla Światowego Rządu.
Drgnęła lekko, lecz o nic więcej już nie zapytała. Schowała broń na swoje miejsce, po czym lekko poklepała mężczyznę po policzku.
- I co? Nie było to takie trudne, prawda?
Podniosła się, po chwili ruszając w stronę nadmorskiego portu. Wyciągnęła kolejnego papierosa, zapalając go z wyraźnym zadowoleniem.
- Idę po ciebie, Barry.
Brunet chwilę przed utratą przytomności wyciągnął dłoń w stronę oddalającej się nieznajomej, jakby z zamiarem złapania jej. Jego zamglony wzrok zdążył jeszcze wyłapać jej oddalającą się sylwetkę i powiewającą na lekkim wietrze czarną pelerynę, a do jego uszu dochodził coraz słabszy, równomierny stukot jej obcasów.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Jednak postanowiłam dodać rozdział dzisiaj, mimo że rozdział 2 wciąż nie jest skończony (piszę go i piszę i końca nie widać). Ten wydawał się znaczenie dłuższy w Wordzie, jednak jak wkleiłam go tutaj okazało się, że jest dość krótki xD'' No cóż, to pierwszy rozdział, który był dla mnie prawdziwą katorgą jak to każdy początek nowego opowiadania. Nie chciałam wciskać już tutaj wyprawy na kolejną wyspę, wszystko znajduje się w rozdziale drugim, który może jak się do niego porządnie przysiądę ukończę w ten weekend.
Drugą kwestią jest postać matki Luffyego. Większość może odebrać jej osobowość i charakter dość sceptycznie, w końcu jak ktoś taki może być matką takiej postaci jak Luffy. Miałam do wyboru dwie opcje - stworzyć ją z charakterem wypisz wymaluj identycznym do Luffyego lub pójść w całkiem drugą stronę, którą macie przedstawioną tutaj. Ale czy na pewno tak jest? Nie chce zdradzać Wam za dużo, ale może nie zawsze taka była? Może jakieś zdarzenie z przeszłości sprawiło taką zmianę jej charakteru i nastawienia do świata? I dlaczego tak bardzo nienawidzi Światowego Rządu? Na te i inne pytania dostaniecie odpowiedzi w przyszłych rozdziałach.
Siadam więc do dalszego pisania rozdziału drugiego. W głowie mam już ułożony starannie cały plan, nowe pomysły wciąż przychodzą, gorzej jest jednak z przelaniem tego na internetowy papier. Czas jednak znaleźć w sobie motywację do działania. Jeśli wszystko się uda, może już w przyszłym tygodniu pojawi się na blogu.
Dziękuje za pozytywne komentarze pod poprzednim rozdziałem. Miło, że został odebrany w taki sposób. Mam nadzieje, że nasze grono zacznie stopniowo się powiększać i nadal będę mogła czerpać przyjemność z pisania. W takim razie do następnego!
Dobra... Pisałam ja coś ostatnio na temat tego, że mi nie podpadła Czarna Dama? xD Gówno się wtedy znałam. Jeśli w prologu wyszła na taką kobietę emo, to teraz, po tym pierwszym rozdziale, już tego nie idzie w ogóle odczuć. Stworzyłaś kobitkę o silnym charakterze, nie dającą sobie w kaszę dmuchać, silną, niezależną, mającą własne zdanie, którego się trzyma. Podoba mi się i to cholernie. Nie użala się nad sobą tylko bierze sprawy w swoje ręce i brnie do przodu. Jeśli chodzi o moje ulubione OC z polskiego fandomu to aktualnie znajduje się na drugim miejscu. Jestem niezmiernie ciekawa jak to dalej z nią będzie.
OdpowiedzUsuńPoczątek tajemniczy. Tak po przeczytaniu całości rozdziału zastanawiam się czy on miał w ogóle jakiś związek z wydarzeniami przytoczonymi pod koniec? Ta arystokratka trzęsąca się ze strachu i wzywająca pomocy... Świetnie oddałaś jej uczucia. I na deser jeszcze nasza główna bohaterka i tekst "Nikt nie powinien rządzić innymi ludźmi, samemu będąc człowiekiem". Genialne! Tak pasuje do idei Rewolucjonistów.
No i mamy fragment retrosów. No, nieciekawie miała. Ojciec pijak, który na dodatek się okrutnie po niej znęcał. Nic dziwnego, że wydaje się taka oziębła, nawet można by było powiedzieć wyprana ze wszystkich uczuć. Jestem ciekawa co się stało z jej matką. Mając takiego tatusia to wszystkiego się można spodziewać i w sumie nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że to on przyczynił się do jej śmierci. Nienawidzę pijaków. Mam nadzieję, że z nim też się rozprawiła. W sumie o ile to były retrosy, a nie zwykły sen xD
Rozmowa z barmanem wypadła nawet dość... sympatycznie? A w każdym razie do pewnego momentu xD Cieszę się, że pojawiły się znane nazwiska z serii. Przez chwilę aż się oddech wstrzymało :) Chociaż barman trochę irytujący, a już zwłaszcza jego poglądy na temat roli kobiety. Faceci momentami to idioci. Dobrze, że w odpowiednim momencie zamknął jadaczkę. Ale i tak się cieszę, bo zrobiła trochę gościowi stracha i mu przygadała jak należy. No i podoba mi się bardzo jej przezwisko "Czarna Dama".
No i zaczyna się akcja. Szkoda tej kobiety, co ją tam napastowali, ale przynajmniej Czarna Dama wyczaiła trop i za nim ruszyła. Coś czuję, że w następnym rozdziale będzie się działo. Czekam na jakąś grubszą akcję. Nie chciałabym być torturowana przez główną bohaterkę.
Tak czytając opisy miejsc w niektórym momencie doszło do mnie, że to przecież dzieje się w tym samym świecie, który wykreował Odek. Tylko że Twój jest taki mroczniejszy, taki w sumie bardziej prawdziwy i tym bardziej teraz jestem ciekawa jak to się potoczy i w jakie miejsca przeniesiesz nas w kolejnych rozdziałach.
Co do błędów to nie zauważyłam. Piszesz bardzo ładnie, stylistyka nie siada i ogólnie przyjemnie się czyta. No i opisy <3 Nie ma nic lepszego.
Życzę dużo weny i wytrwałości w pisaniu oraz pomysłów. Mam nadzieję, że spokojnie skończysz sobie drugi rozdział. Do następnego!
Okej, to może teraz ja się odezwę.
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajny styl pisania. Czyta się lekko i płynnie, nawet nie zauważając jak rozdział się kończy. Jednocześnie odczuwa się... niedosyt. Chce się więcej i więcej. Akcja wciąga i za to masz duuużego plusa ode mnie( a to coś co rzadko się zdarza). Postacie są bardzo ciekawe, ale o tym za chwilę. Są drobn błędy i czasami pojawia się malutki zgrzyt, ale da się przeżyć.
Postacie:
Główna bohaterka na początku wydawała mi się zimną suką i dalej się taka wydaje... Uwielbiam ją XD . Kocham postacie tego typu. Wytrwała w swoim celu, bezuczuciowa maszynka do zabijania. Własne zdanie itp.
Postacie poboczne są ładnie wykreowane, nie mam do czego się doczepić.
Opisy są w porządku, chociaż czasami brakuje jakiegoś szczególiku, który by powiedział coś więcej o postaci/ pomieszczeniu.
No to tyle, czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały, więc szykuj się na liiiczne wiadomości pytające, kiedy następny rozdział ^^
Pozdrawiam i powodzenia ^^